Sprawy milicyjne

<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">Zero fikcji. Zbi&oacute;r 34, opartych na faktach, reportaży milicyjnych. Dotyczą one spraw o bardzo r&oacute;żnym ciężarze gatunkowym: od historii lekkiego kalibru, aż do tych najpoważniejszych &ndash; morderstw. Były one publikowane na łamach &bdquo;Życia Warszawy&rdquo; w latach 1976-1978.</p> <p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">GRZEGORZ CIELECKI (KlubMOrd.com):<br /> <span style="mso-spacerun: yes;">&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp; </span>Autorka miała liczne kontakty z oficerami dochodzeniowymi z komend milicji w całej Polsce. Świadczy o tym fakt, że wymienia często nazwiska, funkcje i miejscowości. A zatem informacje musiały pochodzić z pierwszej ręki. W kręgu zainteresowań dziennikarki i pisarki były sprawy r&oacute;żnego kalibru &ndash; od włamań, kradzieży biżuterii, czy nawet koni, po morderstwa. Słowem cały przekr&oacute;j przestępczej działalności epoki początkowego i środkowego Gierka.<br /> <span style="mso-spacerun: yes;">&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp; </span>W tekście &bdquo;Jeden z 280&rdquo; mamy sprawę morderstwa uczennicy szkoły handlowej w Zgierzu. Ciało znalazł przypadkowy przechodzień na bocznej ścieżce. Milicja nie miała początkowo żadnych ślad&oacute;w. Dop&oacute;ki nie znalazł się świadek, kt&oacute;ry wspomniał, że widział w okolicy mężczyznę na motorze WSK. To już było coś. Wystarczyło sprawdzić wszystkich 280 właścicieli takich motor&oacute;w zarejestrowanych w Zgierzu i wytypować kt&oacute;regoś. Ale czy to na pewno musiał być motocyklista?<br /> <span style="mso-spacerun: yes;">&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp; </span>Trudną sprawą okazała się zagadka morderstwa Marianny Ł. Z ł&oacute;dzkich Bałut. Kobieta została napadnięta we własnym domu, okradziona i zamordowana. Szukano w kontaktach denatki, zataczając coraz większe kręgi. Śledztwo obejmowało coraz do inne osoby. I tak po nitce do kłębka. Milicjanci działali dalej, nawet po tym, jak prokurator już umorzył sprawę.<br /> <span style="mso-spacerun: yes;">&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp; </span>W reportażu &bdquo;Nocny gość&rdquo;. Oto po Pradze P&oacute;łnoc grasował w roku 1975 niejaki Bogdan H. Włamywał się do sklep&oacute;w spożywczych, biur, kwiaciarni, szk&oacute;ł i bar&oacute;w. Kradł pieniądze i drobne przedmioty. Szedł na ilość, a nie na jakość. Często uciekał po dachach budynk&oacute;w. W jednym z biur znalazł ok&oacute;lnik, w kt&oacute;rym wyjaśniano jak chronić mienie przed kradzieżą i przedstawiono wnioski, że nic nie zostało w tej sprawie wykonane. Włamywacz wykazał się humorem zostawiając w służbowej maszynie do pisania tekst o treści: &bdquo;Zgadzam się &ndash; nocny gość&rdquo;. <br /> <span style="mso-spacerun: yes;">&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp; </span>Intrygujący jest tekścik &bdquo;Koniokrady&rdquo;. Sprawa tyczy masowej kradzieży koni ze stajni lub pastwisk na terenie elbląskiego, olszyńskiego, białostockiego, ale także wrocławskiego. Duża szajka rekrutująca się przewa...

Legimi.pl